Autor Wiadomość
Jedrus07
PostWysłany: Nie 20:58, 01 Kwi 2007    Temat postu:

Hahahha Very Happy Rozwalił mnie obraz Polaka w Neuro- koleś co kiedyś kładł kafelki! Brawo Robert, mistrzostwo Very HappyVery HappyVery Happy
Furion
PostWysłany: Nie 20:01, 01 Kwi 2007    Temat postu: Recenzja

Przeczytałem wersję po 3 edycji. Rzeczywiście dobrze poprawiłeś to i owo z poprzednich. Rozwinąłeś akcje i dialog ze świata, językiem wprost wyśmienitym do Neuroshimy, oraz niezmiernie zaciekawiłeś wydarzeniami. Dotychczasowy Bezio stał się Gornem Painkillerem Laughing GOOD Very Happy Very Happy
Po 4 edycji:
Czy to serio już finalne zakończenie? Kurcze tak fajnie pisane i już się kończy... Pisz coś dalej, najlepiej starając się dojść do momentu rozpoczęcia kampanii przez Bartka, to by było najlepsze zakończenie, ale pamiętaj żeby nie pisać przez siłę, w razie czego poczekaj na natchnienie. A propo sytuacji w jakiej znalazł się Gorn z gangerami, to czytając opowiadanie nie przyszło mi przez myśl(oczywiście do pewnego momentu) że tak ich wyroluje Laughing BRAWO DLA TEGO PANA Twisted Evil
Rion
PostWysłany: Sob 10:38, 31 Mar 2007    Temat postu:

Ukończone! Co do shootguna zmieniłem na dwururkęSmile A obraz Polaka: Myślicie, że za 20 lat, nawet po wojnie atomowej, stereotyp Polaka się zmieni? ;P
Jedrus07
PostWysłany: Sob 9:03, 31 Mar 2007    Temat postu:

Całkiem nieźle Smile Zmienił bym kilka opisów na brzmiące bardziej po polsku. Np. pompka- duzo osób tego nie zrozumie.

Jest to sam prolog więc może ma być tak wyrwany z wszystkiego. Troche w nim brak akcji (jedynie sen, ale to wspomnienia nie akcja). Ogólnie fajny, myśle, że jakby jeszcze troszeczke dopisać, żeby coś (oprócz zniszczonego krajobrazu) bardziej zaintrygowało czytelnika byłoby super Smile
Rion
PostWysłany: Sob 2:17, 31 Mar 2007    Temat postu: Gorn Painkiller

WPROWADZENIE

Akcja opowiadania dzieje się w świecie przedstawionym przez grę fabularną „Neuroshima”. Sytuacja ma miejsce po zagładzie wywołanej przez wojnę atomową. Stany Zjednoczone to zgliszcza, gdzie ukrywają się niedobitki ludzi, którym udało się przeżyć wojnę nuklearną. Meksyk i Ameryka Południowa przeobrazili się w Neodżunglę – miejsce, gdzie wcześniej istniały lasy tropikalne, lecz przez działanie bomb biologicznych stały się siedliskiem wszelkiego rodzaju syfiastych mutantów. Kanada została opanowana przez zbuntowane maszyny pod dowództwem Molocha. Nie wiadomo kim, ani czym jest Moloch. Być może jest człowiekiem, maszyną albo systemem komputerowym. Dotychczas tego nie zbadano. O innych kontynentach nic nie wiadomo. Istnieje szansa, że wciąż istnieją, lecz na pewno nie ominęła je wojna.


OPOWIADANIE

Ziemia zadrżała. Otworzył oczy. Źrenice zareagowały na ogromny ładunek światła słonecznego. Dookoła widział piasek. Wszędzie tylko piasek i okropnie gorące słońce. Wstał. Zakaszlał. Czuł jakby odrywały mu się wnętrzności. Był cały w zielonkawym kurzu. Otrzepał się. Brudna koszula, przypalona skórzana kurtka, podarte spodnie i ciężkie buty to pozostałość po jego ubraniu, jakie kiedyś nosił. Na ramieniu miał głęboką, ciętą ranę. Nie wiedział gdzie jest. Nie wiedział jak się tu znalazł, ale jak na razie jego jedynym wyjściem była dość nietypowa do sytuacji droga w stronę słońca. Zaczął wędrować przez morze piasku. Upał doskwierał mu. Męczył go na każdym kroku. Było tak gorąco, że musiał się pozbyć kurtki. Na lewym ramieniu widniała naszywka „U.S. Army”, a niżej napis „Pułkownik Gorn Painkiller”. Wszelka roślinność jaką napotykał była obumarła, po mimo tego, że znajdował się na pustyni, więc szata roślinna była uboga. Nie pamiętał, co się stało. Próbując się skoncentrować przypomniał sobie tylko potężny wybuch i oślepiające światło. Wędrował dobre pół dnia. Słońce zbliżało się ku horyzontowi. Ciepło zaczęło ustępować chłodowi, który z początku przynosił ulgę wędrowcowi. Z czasem i chłód stał się męczący, toteż w końcu nie wytrzymał i padł na ziemię.
Zewsząd dostrzegł napływające metalowe postacie. Były uzbrojone po zęby w CKMy. Atakowały każdego. Ludzie uciekali w panice. Kolejne ofiary padały na ziemię. Lała się krew. W powietrzu unosił się czarny dym, a wszędzie panował zamęt i chaos. Przerażające krzyki mieszały się z odgłosami ciężkich karabinów. W powietrzu toczyła się kolejna bitwa. Samoloty uzbrojone w zaledwie kilka rakiet walczyły z latającymi machinami. Metalowe stworzenia miały zdecydowaną przewagę liczebną. Maszyny atakowały bez litości. Powoli zbliżając się do opuszczonej kamienicy, za którą kryjówkę znalazł Gorn. Zawładnął nim strach. W rękach trzymał zepsutą dwururkę z ostatnim nabojem. Wyjrzał, by zobaczyć gdzie są. Spostrzegły go dwa roboty. Ruszyły w jego kierunku. Nie strzelały, a powinny. Robiły tak z dotychczasowymi ofiarami. Nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Usiadł pod ścianą. Przeładował broń i trzymał ją drżąc cały ze strachu. Nie wiedział co zrobić. Czy strzelić? Czy uciec? Został mu ostatni pocisk. Jeden śrut nic nie zmieni. Ich jest tysiące. Uciec? Otoczyły go. Opanowały już całe miasto. Nie ma dokąd uciec. W tych straszliwych ciemnościach widział przerażający obraz wojny. Słyszał tylko odgłosy cierpiących ludzi. Terror, zarzynanie bezbronnych ludzi. Nawet żołnierz miał uczucia. Nie mógł tego znieść. Wyjrzał drugi raz. Widział dwie pary czerwonych ślepi zbliżających się do niego. Z nienawiścią wpatrzone w Painkillera. Były już kilkanaście metrów stąd. Słyszał ich mechaniczne kroki. Ręce mu drżały. Wreszcie zdobył się na odwagę. Wyskoczył zza rogu i oddał strzał w jednego z nich. Pociągnął za spust wydając z siebie krzyk. Krzyk mający charakter zemsty za wszystkie zaszlachtowane ofiary. Z zepsutej broni wystrzelił pocisk rozszczepiając się na dziesiątki kawałków. Łuska poleciała na ziemię. Pocisk leciał bardzo szybko. Był już tuż przed jedną z maszyn. Gdy nagle wróg wykonał serię niewyobrażanie szybkich ruchów. Chwycił wszystkie odłamki w stalowe kleszcze. Gorn nie mógł w to uwierzyć. Nie wiedział co powiedzieć, a słynął z tego, że nic nie mogło go zaskoczyć. Upuścił broń. Potknął się i spadł na brukowaną ulicę. Pojął, że nie da się ich pokonać. Są zbyt szybkie i zbyt dobrze uzbrojone. Nie widział dokładnie wszystkich działań przeciwnika. Maszyna obrała go za cel. Wymierzyła w niego karabin. Wystrzeliła serię kul, które...
Obudziło go pieczenie słońca w plecy. Od wielu godzin nie miał ni kropli w ustach. Nawet nie był spocony po tak okropnym koszmarze. Zamroczony, spragniony, ruszył dalej. Z trudem stawiał kolejne kroki. Nie obserwował okolicy. No bo co obserwować? Czy piasek, po których przechodził dziesięć minut temu różnił się od tego, po którym teraz stąpa? Nie miał siły podnieść głowy. Zawiał mocniejszy wiatr. Trochę go to ochłodziło. Rozejrzał się. To co ujrzał chwilę później odbudowało w nim wszelką ludzką nadzieję. Na horyzoncie dostrzegł zarys budynku. Przyjrzał się, wytężył wzrok. Dostrzegł ruiny jakiegoś wysokiego budynku. Ostatkiem sił począł biec w stronę budowli. Wiele wywnioskował z wielkiej góry gruzów. Kiedyś był to kościół. Zauważył zniszczoną wieżę z krzyżem na czubku. Zachowało się kilka ścian budynku. Prawdopodobnie przyczyną zniszczenia był wybuch jakiejś bomby. Widać było nadpalone ściany i ogromną dziurę w podłodze. W pozostałościach pomieszczeń znalazł cień, który uchronił go przed męczącym upałem. Przystanął tu choć na kilka minut. Z trudem przełykał ślinę. Gorączkowo począł szukać czegokolwiek po pokojach. W sąsiedniej izbie znalazł leżące ciało. Sądząc po ubraniu i miejscu były to szczątki księdza. Dość zgniłe. Jednak pierwsze, co dostrzegł to manierka z wodą, zapełniona do połowy. Bez zastanowienia wypił „Ostatnią Nadzieję”. (Taki był napis na bukłaku) Poczuł ulgę. Przemył ranę wodą i zawiązał kawałkiem koszuli. Przeszukał ciało. Pod ubraniem znalazł torebkę z białym proszkiem. Narkotyki. Postanowił spędzić tu noc, a następnego dnia ruszyć dalej.
Całą noc nie zmrużył oka. Wciąż miał przed oczami obrazy z poprzedniego snu. Wydawały się takie realne. Wszędzie śmierć, odgłosy strzałów, krzyki i stalowe maszyny. Z wycelowanego w Gorna karabinu poleciała seria kul. Pocisk leciał wolniej niż zwykle. Jakby coś ją spowalniało, działało na jego korzyść. Tuż przed twarzą pocisk rozmył się, a powietrzu nadał kształt wody, w którą wpada kamień, rozlewając dookoła kręgi, co raz większe i większe. Ocknął się. Przebudziły go podejrzane dźwięki. Gdzieś w ruinach kościoła znajdowała się inna postać. Usłyszał jakieś wąchanie i dyszenie. Siedział nieruchomo. Nie czuł się zbyt bezpiecznie bez jakiejkolwiek broni, a teraz jedyne co miał przy sobie to pusty bukłak. Echo roznosiło dźwięki po całym budynku. Czuł się otoczony. Odgłosy przeszły do sali gdzie leżało ciało. Jednak to tylko echo. Sąsiednie pomieszczenie było bardzo zniszczone. Dźwięki nie odbijały się w tamtej sali. Bez wątpienia to „coś” zaczęło pożerać trupa księdza. Strach wziął górę nad Gornem. Zaczął drżeć. Zobaczył pełnię księżyca wyłaniającą się zza chmur – jedyne źródło światła. Teraz widział więcej. Dzięki blasku na ścianie dostrzegł cień przerażającego stworzenia. Kształtem przypominało psa, ale z grzbietu wystawały mu jakby kolce. Stracił panowanie nad sobą. Nie kontrolował ruchów swojego ciała. Ręka oparta o podłogę zaczęła nerwowo stukać. Strach zwrócił uwagę istoty w drugim pomieszczeniu. Cień psa zaczął wykonywać niepokojące ruchy. Wywęszył kogoś w sąsiednim pomieszczeniu. Gorn dostrzegł, że cień na ścianie zaczyna się skradać w jego kierunku. Nie słyszał bestii. Poruszała się niesamowicie cicho. Pies zajrzał do pomieszczenia Painkillera. Rozglądał się, lecz nie było w nim Gorna. Potwór zaczął gorączkowo szukać celu. Obrócił się w lewo i... BACH! ...padł. Dostał manierką w łeb, leżał ogłuszony. W samą porę Painkiller odzyskał zmysły i przygotował zasadzkę. Widział, że to tylko kwestia czasu nim się ocknie. Postanowił szybko działać. Użył okrutnych metod. Ciężkimi butami trwale uszkodził potwora, lecz jego wygląd go zaintrygował. Był znacznie większy od typowego psa. Sierść miał przypaloną, a gdzie nie gdzie był porośnięty zieloną substancją. Z grzbietu wyrastały kolce, przypominały mu zielone kryształy. Krew bestii była czarna.
- O co tu chodzi? Co to było? - zapytał siebie. Przerażony tego co zobaczył postanowił niezwłocznie opuścić to miejsce.
Szedł przez resztę nocy i cały następny dzień. Co jakiś czas przystawał, by odpocząć. Rozglądając się dookoła widział tylko piasek, który przy horyzoncie zaczął zlewać się z niebieskim niebem. Za którymś razem, wypatrując zauważył, że coś się błyszczy daleko stąd. Widział tylko białe światełko, migające co jakiś czas. Zaciekawiony ruszył w tamtą stronę. Szedł, aż do zmierzchu. Wieczorem przystanął, by spojrzeć dokładniej na swój cel. Teraz dobrze widział, że nie było to jakieś tam światełko. Za dnia promienie słoneczne odbijały się od lusterka motocykla, który stał na drodze i nie był sam. Na szosie stały trzy motory, ich właściciele oraz barykada ze skrzyń. W pierwszym momencie chciał ruszyć w ich kierunku, ale przypomniało mu się, że po wojnie atomowej liczba gangów na autostradach gwałtownie wzrosła. Był pewien, że to jedna z tych band obdartusów, którzy napadają każdego kogo spotkają. Zastanawiał się, co to może być za grupa. Wywnioskował po ubiorze i motorach, że to Hells Angels. (Motory Harley Davidson, a ubranie to skórzane kurtki i jeansy.) Jednak nie myślał o motocyklistach. Był spragniony. Zapomniał już jak smakuje woda. Musiał zaryzykować.
- Ale dopiero za dnia - powiedział sobie i usnął na kamieniu.
Następnego dnia ustawienie motorów się nie zmieniło. Gorn zdobył się na pierwszy, odważny krok i ruszył w kierunku gangerów. Podszedł dość blisko nim go spostrzegli. Gdyby miał broń to spokojnie mógłby ich wszystkich powybijać. Nieokrzesane brudasy.
- Stać! Kto idzie? - Jeden z gangerów dostrzegł wreszcie nadchodzącego Gorna. Reszta wyciągnęła bronie. Mieli dwa pistolety i dwururkę.
- Gorn Painkiller! Swój! Nieuzbrojony! - odpowiedział.
- Czego szukasz na tym wypizdowiu? - zapytał drugi. Byli bardzo pewni siebie. (Kto by nie był z dwururką w ręku?)
- Wody! Nie miałem ani kropli w ustach od półtora dnia. - odpowiedział Painkiller.
- Nic nie ma za darmo, włóczęgo. - rzekł motocyklista z dwururką.
- Kiedy ja nic nie mam. Prócz tego metalowego bukłaku.
- A więc nie masz nic na wymianę? Jaka szkoda. – zadrwił. - Znasz się na czymś?
- Znam się trochę na mechanice samochodowej - Gorn odpowiedział trochę pewniej. - Jakiś problem?
- Zaraz ci, cholera wymyślę problem! Ty zaraz go możesz mieć! - krzyknął ganger z pistoletem.
- I to duży! - dodał – W moim motorze coś się zchrzaniło. Możesz zajrzeć?
- W zamian za wodę? - zapytał Painkiller.
- Napełnimy ci bukłak po brzegi wodą, chociaż nie wiem czy ten radioaktywny syf można nazwać jeszcze wodą. Ta pieprzona wojna! - narzekał ganger.
- Dobra! Zobaczę, co da się wykombinować. Macie jakieś narzędzia?
- Mamy kilka. Masz i zagęszczaj ruchy! - zajrzał do schowka w siedzeniu i oddał trochę złomu Gornowi. Asortyment narzędzi bandytów nie był imponujący. Kluczem, który wcześniej pasował do nakrętki „10”, można by teraz dokręcić „14”. Nie wiadomo jaki śrubokręt posiadali. Był tak starty, że był jednocześnie krzyżowym i płaskim. Po kilku godzinach zmagań z maszyną udało mu się uporać z usterką motocykla.
- Powinien chodzić lepiej. Dokręciłem to i owo. - oznajmił Gorn.
- Swoją drogą słyszałeś o wydarzeniach z Posterunku? - zapytał ganger.
- Nie mam najświeżych wieści. A co się dzieje na północy? - Painkiller zdziwił się, że takiego brudasa obchodzą wydarzenia na temat wojny z Molochem.
- Podobno co raz więcej żołnierzy napływa do Posterunku gotowych walczyć z maszynami. Dziwne, co nie? Myślałem, że wszyscy mają to gdzieś, ale wieści rozchodzą się szybko. Jakiś czas temu jakiś Polak rozmontował jedną z tych stalowych dziwek. Rozpracował ją i znalazł ich słaby punkt. Ludzie robią postępy i pomyśleć, że dokonał tego zwykły pucybut, co kiedyś kładł kafelki. Niemożliwe. - opowiedział bandzior.
- Czekaj... Zaraz... Zaczekaj bo zapomnę... - odparł Gorn. - Przyczyną zepsucia się motoru była zbyt długa jazda bez przeglądu. Może inne też sprawdzę?
- Niezły pomysł. - zgodził się ganger – Lepiej naprawić teraz, niż utknąć później na jeszcze gorszej wsi.
- Dobra! Zabieram się do pracy.
Dokręcał i odkręcał, aż wreszcie skończył. Gorn uważnie obserwował ruchy bandytów. Jeden z nich oddalił się stosunkowo daleko. Poszedł się odlać. Dwaj pozostali postanowili rozejrzeć się trochę w terenie. Painkiller zaczął intensywnie rozmyślać nad swoją sytuacją.
- Co ty odwalasz? - zapytał motocyklista trzymający dwururkę. Gorn wsiadł na motor i zaczął go odpalać.
- Sprawdzam czy działa. - odparł mechanik. - Jak daleko stąd do najbliższego miasta?
- No będzie tak z trzydzieści kilometrów. - odpowiedział ganger.
- Dzięki!
Na twarzy Gorna Painkillera zagościł uśmiech. Uśmiech w stylu „O rany! Co za kretyn.” Po czym dodał gazu, popuścił sprzęgło i odjechał. Ganger stał jak wryty. Próbował strzelić, lecz broń się zacięła.
- Do cholery! Ej chłopaki! On ucieka! - krzyknął do towarzyszy.
- To go goń, debilu! - odparli bandyci, biegnąc do pozostałych dwóch motorów.
Ganger nie mógł uruchomić pojazdu. Nie chciał odpalić. Coś było zepsute.
- Co za koleś! Rozwalił nam fury. - głos bandziora był zmieszany smutkiem i złością. - Nieźle pograł. Wyrolował nas.
- Bo mu na to pozwoliłeś, idioto! Miałeś go pilnować! Teraz utknęliśmy tu na dobre. - odparli dwaj gangerzy.
Gorn przyspieszał jadąc pustą drogą. Nie mógł wytrzymać ze śmiechu. Wiedział, że tacy ludzie są debilami, ale nie sądził, że aż takimi. Informacje uzyskane od bandyty były prawdziwe. Na horyzoncie dostrzegł zarys kilku budynków. Miał głęboką nadzieję, że tam znajdzie odpowiedzi na pytania, które nie dają mu spać odkąd wybuchła wojna. Chłodny wiatr przyniósł mu trochę ulgi, o której wręcz zapomniał podróżując przez pustynię.
_____________________________________________________

Dwururka – strzelba z dwiema lufami.
Ganger – bandyta grasujący na autostradzie.
Hells Angels – najliczniejszy gang motocyklowy w zgliszczach Ameryki.
Painkiller – [eng] Zabójca bólu. Inaczej lek przeciwbólowy.

Powered by phpBB © 2001,2005 phpBB Group